MiaGiacca to szczecińska marka założona w 2017 roku przez Maję Źróbecką. Oferuje eleganckie marynarki, dzięki którym kobiety będą wyglądać elegancko nawet w dżinsach i T-shircie. Ostatnio o marce wspomina brytyjski Vogue.
Razem z Mają Źróbecką, założycielką MiaGiacca, rozmawiamy o jej biznesie i planach na przyszłość.
Foto: Maja Źróbecka, założycielka MiaGiacca
Skąd wziął się pomysł na założenie MiaGiacca?
Na co dzień pracowałam w swoim domowym biurze, prowadząc firmę językową i zazwyczaj nosiłam ulubione dżinsy i T-shirt. Kiedy jednak po 15.30 odebrałam dzieci ze szkoły i porównałam się z innymi matkami, które przychodzą po swoje dzieci prosto z pracy w mieście, poczułam się zdeklasowana. Potrzebowałam czegoś, co szybko przekształci mój codzienny strój w coś bardziej wyrafinowanego.
Szukałam inspiracji na Pintereście i zobaczyłam, że tweedowa marynarka byłaby do tego idealna. Tweed sam w sobie jest wykwintną tkaniną, na którą składa się wiele rodzajów przędz, które nadają fantastyczną fakturę i wygląd.
Na początku chciałem kupić kurtkę istniejących marek. Zawsze zwracałam uwagę na jakość ubrań, rzadko zdarza mi się robić zakupy w markach fast fashion. Przeglądałem ofertę marek premium, ale zmartwiłem się, gdy zobaczyłem kurtkę za ponad 400 euro z poliestrową podszewką. Postanowiłam poprosić moją stałą krawcową o uszycie i uszycie dla mnie takiej marynarki.
Przez ponad miesiąc szukałam odpowiedniej tkaniny, którą ostatecznie kupiłam w Anglii. Na Amazonie kupiłam kilka książek o szyciu takiej kurtki i zaniosłam wszystkie materiały mojej krawcowej, która była nieco zaskoczona moim projektem.
Marynarka wyszła przepięknie: czarny tweed ze srebrną nitką, jedwabna podszewka, biżuteryjne guziki - to było to!
Od tego momentu zacząłem się zastanawiać, czy to może być pomysł na biznes. Bałam się porażki, ale zdałam sobie sprawę, że jeśli nie spróbuję, będę tego żałować do końca życia. W ten sposób przeszedłem od pomysłu do realizacji.
Tkaniny, których używam pochodzą z angielskiego młyna z ponad 100-letnią tradycją. Produkowane są w małych ilościach co pozwala mi zachować niepowtarzalność moich wyrobów. Wybierając tkaniny zawsze zwracam uwagę na ich skład, a szczególnie podobają mi się te z przewagą wełny, ponieważ są miękkie i wygodne w noszeniu.
Jakie były największe trudności, jakie napotkałeś podczas startu swojej marki?
Na początku w moim mieście, Szczecinie, nie było łatwo dotrzeć do specjalistów zajmujących się modą. Współpraca z dwoma pierwszymi konstruktorami wzorców zakończyła się fiaskiem i trzeba było szukać dalej. Przez przypadek trafiłem na specjalistę z ponad 25-letnim doświadczeniem, który poświęcił mnóstwo czasu, aby stworzyć ze mną pierwszy model.
Kolejnym problemem było znalezienie porządnej szwalni, która byłaby zainteresowana moimi małymi ilościami. W tym przypadku też dostałem gorzką nauczkę, bo gdy w końcu po przetestowaniu 6 szwalni wybrałem tę, która wydawała mi się najbardziej godna zaufania, okazało się, że moje zamówienie zostało zlecone innej firmie bez mojej wiedzy i nie byłem zadowolony delikatnie mówiąc, z wykonaniem. Na początku wybuchłam płaczem i chciałam rzucić wszystko. Oznaczało to dla mnie dotkliwe straty finansowe, ale z drugiej strony uświadomiło mi, że jeśli chcę tworzyć rzeczy wysokiej jakości z drogich tkanin i w ograniczonej liczbie egzemplarzy, to muszę założyć własną pracownię, w której będę nadzorować tworzenie każdego elementu.

Foto: studio MiaGiacca.
Siedziba MiaGiacca mieści się w Szczecinie. Dlaczego tutaj, a nie w Warszawie, gdzie mieszka wielu polskich projektantów?
Szczecin to moje rodzinne miasto, do którego wróciłem po studiach i czteroletnim pobycie w Londynie. Założyliśmy tu rodzinę, mój mąż prowadzi firmę informatyczną w Szczecinie i jest nam tu po prostu dobrze.
Niedawno MiaGiacca pojawiła się w brytyjskim Vogue’u. Jak to się stało? Czy redaktorka sama się z Panem kontaktowała, czy próbował Pan skontaktować się z kimś w czasopiśmie?
Kiedy otrzymałem e-mail z ofertą, w pierwszej chwili pomyślałem, że to spam i prawie usunąłem tego e-maila. Potem jednak zacząłem weryfikować podane dane kontaktowe i w końcu chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do nadawcy, który potwierdził prawdziwość wiadomości. Cieszę się, że MiaGiacca została zauważona.
A czy była to oferta reklamowa, płatna reklama, czy na przykład stylista magazynu znalazł gdzieś Twoją kurtkę?
Wzmianka pojawiła się w dziale Profil Projektanta, który prezentuje czytelnikom nowe marki. Tego rodzaju rozróżnienie może wiązać się z kosztami. Szczegóły ustalaliśmy indywidualnie, podobnie jak w przypadku umieszczania projektów w dziale redakcyjnym magazynu. Czuję się zaszczycony, że MiaGiacca dostała taką szansę.
Czy zauważyłeś, że wzmianka w Vogue w jakiś sposób zwiększyła rozpoznawalność marki, sprzedaż itp.?
Budowanie świadomości marki to proces na tyle długotrwały, że nie jestem jeszcze w stanie stwierdzić, czy publikacja faktycznie ją zwiększyła. Rzeczywiście uczyniło to MiaGiacca bardziej wiarygodną w oczach obecnych fanów i obserwujących w mediach społecznościowych, co również jest niezbędne.
Strona internetowa MiaGiacca, podobnie jak fanpage marki na Facebooku, jest prowadzona w języku angielskim. Dlaczego? Czy skupiacie się bardziej na klientach zagranicznych?
Tak naprawdę skupiam się na klientach z całego świata, ponieważ uważam się za obywatela świata. Komunikowanie się w języku angielskim pozwala mi dotrzeć do szerszego grona osób.
Czy masz dane na temat najpopularniejszych miejsc docelowych dla Twoich kurtek?
Mamy klientów w Europie, Australii, USA, Singapurze i Japonii.
Planujesz otworzyć butik stacjonarny?
Na razie nie mam takich planów, bo nie do końca pokrywa się to z moją koncepcją tworzenia ubrań na zamówienie. Moje kurtki i inna odzież są zawsze szyte na miarę klienta. Klient ma możliwość wprowadzenia zmian w istniejącym projekcie np. zmiany wykończenia, skrócenia rękawów, podciągnięcia w talii, a także stworzenia od podstaw indywidualnego projektu. Zdecydowanie bardziej jestem przywiązana do slow fashion i wierzę w powiedzenie „jakość, nie ilość”, ale nie odrzucam tego całkowicie, być może w przypadku linii BASIC.
Jak promujesz swoją markę?
Promocja marki odzieżowej to ciężka i nieustanna praca. Skupiam się głównie na mediach społecznościowych, takich jak Facebook, Instagram i LinkedIn. Korzystam także z newslettera i współpracy z influencerami.
Proszę opowiedzieć więcej o współpracy z influencerami.
Podjąłem kilka współpracy i niektóre były bardziej udane, inne mniej. Na początku padłem ofiarą niedoszłego influencera. Po prostu nie wiedziałam na co zwrócić uwagę, jak wybrać odpowiednią osobę. Patrzyłem tylko na liczbę obserwujących, którzy po pewnym czasie okazali się fałszywi. Jak zwykle uczyłem się na własnych błędach.
Dobre efekty daje mi współpraca z influencerem z Wielkiej Brytanii. Regularnie publikujemy posty sponsorowane, które generują duży ruch w serwisie.
Czy dostajesz dużo wiadomości o podarowaniu swoich produktów w zamian za promocję?
Tak, oczywiście, ale nie zawsze mogę sobie pozwolić na takie podejście, bo po prostu moje produkty są zbyt drogie w wykonaniu. Każda kurtka jest krojona i szyta na indywidualne zamówienie klienta, nie jest to produkcja masowa.
Czy korzystałeś ze wsparcia inwestorów zakładając MiaGiacca?
Działalność MiaGiacca finansuję z własnych pieniędzy, a wszystko, co zarabiam, inwestuję reinwestując, najczęściej w nowe tkaniny i maszyny. Chcę rozwijać swoją firmę organicznie, w zgodzie ze sobą i moimi wartościami.
Oprócz MiaGiacca prowadzisz także firmę tłumaczeniową MyLingua.pl. Jak udaje Ci się prowadzić oba te biznesy?
Ja też zadaję sobie to pytanie. Dużo pracuję, często wieczorami, w weekendy. Zawsze staram się być dostępny dla moich klientów, którzy obejmują kilka stref czasowych. Ale swoją pierwszą firmę prowadzę od 12 lat, więc wypracowałem sobie pewne metody. Poza tym mam dwójkę dzieci i czarnego labradora, ale jakoś sobie radzę ze wszystkim.
Jak wygląda Twój typowy dzień?
Wstaję około 6, szykuję się, odwożę dzieci do szkoły i idę do studia. Omawiamy bieżące zamówienia, ustalamy plan i działamy. Codziennie przeszukuję Internet w poszukiwaniu tkanin, zamków, guzików, lamówek, podszewek. Wszystkie zamówienia, do których dołączam odręczną notatkę, pakuję osobiście. W studiu prowadzę także działalność językową, dzięki której nadal mogę finansować rozwój MiaGiacca. Po pracy odbieram dzieci ze szkoły, a gdy mam więcej czasu, chodzę na zakupy spożywcze, gotuję obiady. Ale nie mam obsesji na punkcie bycia idealną gospodynią domową, ponieważ jest to po prostu niemożliwe. Wychodzę z psem, chodzę na zumbę i zajęcia taneczne, czytam dzieciom bajki na dobranoc, a potem siadam do komputera i nadrabiam to, czego nie udało mi się zrobić w ciągu dnia. Próbuję się wysypiać, bo inaczej nie funkcjonuję dobrze. Grzechem byłoby nie wspomnieć o moim mężu, który od samego początku mnie wspiera, motywuje i pomaga najlepiej jak potrafi.
Jakie są Twoje plany na przyszłość?
Chciałabym promować ideę ubrań szytych na miarę, a nie tych gotowych. Chciałabym także wzbogacić swój sklep internetowy o konfigurator kurtek, tak aby klientka mogła wybrać krój, materiał, podszewkę i dodatki zgodnie ze swoimi preferencjami. Jeszcze sporo pracy przed nami, bo wypromowanie nowej marki własnymi środkami to projekt długoterminowy, ale po obiecującym początku i entuzjastycznych recenzjach mam apetyt na więcej.